WiadomośćZniknięcia kotów to nie przypadek?
(Kategoria: Gdańsk Osowa - WIADOMOŚCI, INFORMACJE)
Dodane przez admin
poniedziałek 29 czerwca 2015 - 18:07:27


Zniknięcia kotów
to nie przypadek?


Od kilkunastu dni jedna z naszych czytelniczek szuka swojego kota Miśka. Tymczasem sąsiadom Katarzyny także zaginął kot. Dwa koty na sąsiednich podwórkach giną w tym samym dniu? Kolejny kot naszej czytelniczki także znika. Niestety to może nie być przypadek. Szczęśliwie udało się trzeciego z zaginionych kotów odnaleźć i uwolnić z pułapki zastawionej przez sąsiada na... szczura.


Niestety opisywana sytuacja, jest najprawdopodobniej kontynuacją zaginięcia naszego pięknego Miśka z 19.06, którego szukamy za pośrednictwem portalu Osowa24.pl, pisze nasza czytelniczka.

Mieszkamy w domku szeregowym, w okolicach ulicy (..........). Przede wszystkim muszę wskazać, iż jak się dowiedzieliśmy, tego samego dnia czyli.19.06. w równie tajemniczych okolicznościach zaginął rudy kot naszych sąsiadów. Poszukiwano go tak samo dokładnie i skrupulatnie jak my naszego pupila i żadnych śladów.

Oprócz Miśka razem z nami mieszka także Misia, przygarnięta kotka rasy europejskiej, czyli zwykły wielokolorowy dachowiec. Tylko dla formalności dodam, iż obydwa koty, jak i pupil sąsiadów, są wysterylizowane. Po zniknięciu Miśka nasza kotka niechętnie wychodziła na zewnątrz (zawsze i tak trzymała się blisko domu), była przygnębiona i apatyczna.

W piątek wieczorem 26.06 wyszła wieczorem z domu i pomimo nawoływań nie wróciła na noc. Widzieliśmy, że przemykała wokół płotu a że Kotka czasami w porze letniej lubiła spać w naszym ogrodzie, nie podejmowaliśmy innych kroków. Nad ranem zeszłam na dół, aby wpuścić Miśkę, która zwykle przybiegała do domu zaspana z ogrodu, spod jakiegoś świerka, tym razem pomimo nawoływań nie przyszła.

Po ok.pół godzinie ponownie zaczęłam ją wołać i po chwili Misia zaczęła odpowiadać miaucząc, ale nie przychodziła. Jej miauknięcia były coraz bardzie rozpaczliwe, ale głos nie był zbyt mocny.

Natychmiast zorientowałam się, że coś się stało, wybiegłam z domu i nawołując podążałam za jej miauczeniem. Nie szukałam daleko. Okazało się, że mój kot znajduje się w klatce, w ogrodzie ludzi mieszkających po sąsiedzku.

Klatka była ustawiona tak, aby nie widać jej było z ulicy, z drugiej zaś strony zastawiona przewróconym stołem ogrodowym tak, aby nie zauważyli jej sąsiedzi z drugiej strony. Świadkiem jej odnalezienia była moja mama i mąż, który natychmiast zawiadomił policję.

Reklamy Google:


Misia była zatrzaśnięta w profesjonalnej, metalowej pułapce, nie mogła wykonać żadnego ruchu, uszka i inne części ciała wystawały przygniecione poza klatkę, była przerażona i wyczerpana wielogodzinną męczarnią! Właściciele domu nie reagowali na nasze dobijanie się do ich drzwi. Otworzylili dopiero po przybyciu policji.

Uwolniliśmy kotkę, którą trzęsącą się na rękach do domu zaniosła moja mama. Sprawca tego czynu twierdził, iż pułapkę zastawił na biegającego po ogrodzie ogromnego... szczura a żadnych kotów u siebie nie widział. Jego wyjaśnienia były oczywiście niespójne i niewiarygodne. Kotka została zawieziona do lekarza weterynarii, gdzie podano jej lek , który miał zapobiec ewentualnemu zatruciu, gdyby okazało się (co niestety było wielce prawdopodobne), że w klatce jako przynętę człowiek ten położył zatruty kąsek.

Oczywiście dokonałam tego samego dnia doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na naszym Komisariacie i mam nadzieję, że postępowanie zostanie wszczęte a sprawca przykładnie ukarany. Nie wierzę w zbiegi okoliczności i myślę, że zarówno nasz piękny Brytyjczyk jak i Rudy sąsiadów skończył tydzień wcześniej w zastawionej przez niego pułapce.

Jakie były ich dalsze losy, my właściciele tych czworonogów, którzy byli kochanymi członkami naszych rodzin, wolimy sobie nie wyobrażać. Cud jedynie sprawił, że moją Miśkę, odnaleźliśmy przed tym człowiekiem, którego zgodnie z ogólnie przyjętym słownictwem należy nazwać sąsiadem.

Ginące koty w Osowej to duży problem, w najczarniejszych wyobrażeniach nie przypuszczałabym jednak, że rozwiązanie może być tak przerażające!



Przeczytaj też:

Szukamy kota-
ktokolwiek widział...


W piątek po południu wyszedł z domu przy ul.Szafera w Gdańsku Osowie i do teraz nie wrócił nasz kochany kot. Wabi się Misiek i jest liliowym, krótkowłosym kotem brytyjskim z oczami w kolorze bursztynu, pisze do nas Katarzyna. Na szyi miał czarną obróżkę z metalową zawieszką, w której, po jej rozkręceniu, znajduje się nasz numer telefonu. Wszyscy bardzo się o niego boimy i prosimy o wszelkie informacje.



Źródło: Osowa 24 - Portal Mieszkańców > Osowa > Gdańsk > Trójmiasto
( http://www.osowa24.pl/news.php?extend.3624 )